środa, 23 lipca 2014

Rozdział 5: "Jeszcze będziesz moja."


Garmisch-Partenkirchen, 31.12.2013 r.

- Proszę! - odpowiedziałam, słysząc pukanie do drzwi.
- Mam problem Ally - zwrócił się do mnie Marinus. - Który krawat założyć? No bo niebieski idealnie podkreśla kolor moich oczu, ale czerwony też mi się podoba - powiedział, przysiadając obok mnie na łóżku.
- Obydwa są okej - rzuciłam, nie odrywając wzroku od laptopa.
- Pff.. Tak to jest na ciebie liczyć Ally - ofuknął się. Zamknęłam laptopa i głośno wypuściłam powietrze z ust.
- Słuchaj Marinus... W obydwóch wyglądasz bosko, ale jednak w czerwonym bardziej seksownie. Dlatego niebieski pożycz Freundowi, zobaczysz, będzie zachwycony. 
- Severinowi? A po co? Swój ma.
- Ten w kolorze zgniłej zieleni? - zapytałam, dobrze znając odpowiedź. Wczoraj wpadłam do ich pokoju akurat, kiedy Severin się rozpakowywał. - Marinus bądź dobrym kolegą i pomóż tej modowej fajtłapie. 
- No okej, ale pod jednym warunkiem - rzucił tajemniczo. 
- Jakim? 
- Idziesz ze mną na imprezę! - powiedział, uśmiechając się w swój rozbrajający sposób.
- Wielkie mi coś... I tak idziemy razem.
- Ale tak... No tak, że razem.
- Błagam cię Kraus, mów do mnie po ludzku! 
- No w sensie, że jako moja partnerka... - odpowiedział, czerwieniąc się.
- Aaaa... Było tak od razu! - uderzyłam go lekko w ramię, zaczynając się śmiać. 
- A ty nie powinnaś się jakoś szykować czy coś? Bo jeszcze tylko godzina została - zmienił temat Marinus.
- Powinnam, ale Sophie od dwóch godzin okupuje łazienkę. 
- To może chcesz z naszej skorzystać? - zaoferował.
- Nie, dzięki. Poczekam.
- To w takim razie spadam. Wpadnę po ciebie - powiedział i posłał mi buziaka w powietrzu. W tym samym czasie z łazienki wyszła moja przyjaciółka. Długie blond fale delikatnie opadające na ramiona, mocno podkreślone oczy, a do tego sukienka bez ramiączek rozszerzana ku dołowi w kolorze lazurowego błękitu. Wyglądała niesamowicie! - Aaaaa.. To dlatego ten krawat! Nie pomyślałem... Na razie dziewczyny - dodał i wyszedł.
- O co mu chodziło? - zapytała Sophie.
- A kto go tam wie - odpowiedziałam i ruszyłam do łazienki.
Wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy i zaplotłam je w warkocza na bok, zrobiłam delikatny makijaż, mocniej podkreśliłam jedynie usta. Założyłam sukienkę i wysokie czerwone szpilki i wyszłam z łazienki.
- Wow... Ally! Mówiłam, że będziesz w niej wystrzałowo wyglądać! - powiedziała Sophie na mój widok. Zaraz po tym rozległo się pukanie do drzwi. - Ja otworzę - podeszła do drzwi.
- Cześć dziewczyny! - przywitał się radośnie Severin.
- Wyglądasz jak milion dolarów Ally - powiedział Marinus, lustrując mnie od stóp do głów. 
- To co, idziemy? - ponownie odezwał się Freund, wysuwając rękę do Sophie. 

W dużej sali restauracyjnej powoli zbierali się goście. Każda z ekip miała przydzielony swój własny stolik. Usiedliśmy przy tym przeznaczonym dla kadry niemieckiej i czekaliśmy na oficjalne rozpoczęcie tego wieczoru. 
- Ominęło mnie coś? - zapytał zdyszany Wank, siadając obok mojej przyjaciółki.
- Na litość boską! Andi, ściągnij tą czapkę - powiedziała Sophie, wskazując na głowę starszego z Andreasów. Ten z trochę naburmuszoną miną zdjął rażąco pomarańczową czapkę z głowy i wsadził ją do kieszeni marynarki.
- Dobra, uśmiechać się, Hofer przemawia! - szepnął Richard. Starszy łysawy mężczyzna podszedł do mikrofonu i zaczął swoją przemowę od jakiego żartu, jak podkreślił "dla rozluźnienia atmosfery". Skoczkowie zaczęli bić brawo, sama nie wiem po co. Ten dowcip do śmiesznych to raczej nie należał. Spoglądnęłam zdezorientowana na Sophie, ale ona tylko wzruszyła ramionami. Następnie ów Hofer zaczął mówić coś o udanych Mistrzostwach Świata, podziękował swoim współpracownikom i życzył sukcesów na nadchodzących Igrzyskach. Napomniał coś jeszcze o świętowaniu w granicach rozsądku, bo następnego dnia zaplanowany jest konkurs.
- No to słyszeliście panowie... W graniach rozsądku świętujemy - powtórzył trener Schuster.
- Ma się rozumieć! Walter ma zawsze rację! - powiedział z przejęciem Wellinger.
- Bo jak wątpisz, to masz wpierdol - dopowiedział Wank, czym wywołał salwę śmiechu przy naszym stoliku. 
Wszyscy wspólnie wznieśliśmy toast i mogliśmy zaczynać zabawę. 
- Ja zamawiam z tobą pierwszy taniec - szepnął mi do ucha Marinus, chwytając mnie za dłoń.
Pociągnął mnie na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć w rytm jednej z piosenek  Michaela Jacksona. Nawet nie zauważyłam, kiedy Wellinger zrobił odbijanego i wpadłam w jego ramiona. 
Kiedy zatańczyłam już z każdym niemieckim skoczkiem, podeszłam do baru, aby się czegoś napić i chwilę odsapnąć. Kończyłam pić właśnie drinka, kiedy z głośników zaczęło płynąć "Forever young". Poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu. Dobrze wiedziałam, że to on. Wstałam z krzesła i odwróciłam się powoli. Pociągnął mnie na parkiet i zaczęliśmy się kołysać w rytm piosenki, naszej piosenki. Ostrożnie zbliżyłam się do niego i wpiłam się w jego usta. Zawarłam w tym pocałunku swoją tęsknotę i ogromne uczucie, którym ciągle mimo wszystko go darzę. Akurat kilka lat temu podczas tańca przy tej piosence płynącej z radia stojącego na parapecie w moim pokoju, zapytał, czy zostanę jego dziewczyną. 
Na samo wspomnienie tego dnia do moich oczu napłynęły łzy. 
- Przepraszam... Ja... Ja nie mogę - wyszeptałam i próbowałam uwolnić się z jego uścisku, ale bezskutecznie.
- Tym razem nie pozwolę ci uciec. Jesteś dla mnie najważniejsza - powiedział, ujmując moją twarz  w dłonie i złożył na moich ustach pocałunek. 
- Nie obiecujmy sobie nic, dobrze? Nie jestem na to gotowa.
- Dobrze - odpowiedział i pocałował mnie w czoło.



* * *



Siedział samotnie przy stoliku, pijąc kieliszek za kieliszkiem czystej. Już nawet nie liczył, który to. Przyglądał się tańczącym Alice i Manuelowi. Zbierała się w nim coraz większa złość. Miał ochotę podbiec do nich i przerwać to, co działo się na jego oczach. Nie chciał pozwolić na to, aby brunetka przebywała w towarzystwie Fettnera, a zwłaszcza żeby się z nim całowała. Brał właśnie do ręki kolejny wypełniony bezbarwną cieczą kieliszek, kiedy usłyszał znajomy głos.
- Topisz smutki? Nie znałam cię od tej strony Kofi.
- Jeszcze dużo o mnie nie wiesz Rose - odpowiedział wysokiej blondynce, opróżniając zawartość kieliszka do dna. 
- Mogę ci pomóc z tym problemem - powiedziała, wskazując ruchem głowy na tańczącą dwójkę. - Mam u ciebie dług, najwyższy czas go spłacić. 
- Z tym problemem poradzę sobie sam - po raz kolejny sięgnął po napełniony kieliszek.
- Jakbyś zmienił zdanie, to pamiętaj, że możesz na mnie liczyć - szepnęła mu na ucho, wsuwając do kieszeni marynarki niewielką karteczkę z dziewięciocyfrowym numerem. 
Poprawił krawat, zapiął guzik z marynarki i wstał od stołu. Podszedł do tańczących Alice i Manuela. Szumiało mu w głowie. Chyba trochę przeholował. 
- Zatańczymy Alice? - zapytał. Wyraźnie było od niego czuć mocną woń alkoholu.
- Jesteś pijany Andreas. Idź trochę ochłonąć - odpowiedziała spokojnie brunetka.
- Nie jestem...
- Chyba słyszałeś, co powiedziała Alice? - przerwał mu Manuel.
- Nie wtrącaj się - warknął starszy z Austriaków i złapał dziewczynę za nadgarstek, przyciągając do siebie.
- Andreas... Proszę cię... - szepnęła wystraszona, spoglądając na jego zaciśniętą pięść.
- Puść ją Kofler - powiedział młodszy z nich.
- Bo co mi zrobisz? - puścił dziewczynę i podszedł do Manuela, lekko go popychając. - Znowu naopowiadasz jej jakichś głupot na mój temat? Powiesz jej o planie, który wymyśliłem? Znowu obijesz mi twarz? A może okażesz się jutro lepszy niż ja?
- Odpuść. Chyba nie chcesz problemów?
- I co, ty niby jesteś tym problemem? - prychnął i ponownie zbliżył się do Alice. Manuel widząc jej przestraszoną minę, szybko szarpną go za ramię, jednak nie przewidział kolejnego ruchu kolegi. Andreas powalił go uderzeniem w twarz.
- O Boże... Manuel... - pisnęła cicho Alice.
Pod wpływem impulsu ponownie chciał uderzyć Fettnera, jednak został przez kogoś powstrzymany. Schlierenzauer i Loitzl mocno trzymali go za ramiona i mówili coś podniesionymi tonami. Nic do niego nie docierało, nie zwracał uwagi na słowa owej dwójki. Spoglądał na Alice kucającą przy dochodzącym do siebie Manuelu.
- Przesadziłeś stary - powiedział gniewnie Morgenstern.
Andreas wyswobodził się spod uścisków kadrowych kolegów i ruszył ku wyjściu z sali. Oczy wszystkich spoczywały na nim, co było nie do zniesienia. Wyszedł na świeże powietrze i usiadł na schodach przed hotelem. Sięgnął dłonią do kieszeni marynarki, aby wyciągnąć paczkę papierosów. Wiedział, że nie powinien palić. Gdyby Poitner się o tym dowiedział, miałby kłopoty. Ale kiedy dowie się o tym, co zaszło przed chwilą i tak będzie je miał. 
Poczuł w kieszeni również skrawek papieru. W nikłym świetle dostrzegł na nim jakiś numer. Uśmiechnął się chytrze. Wydobył z opakowania papierosa i zapalił go.
- Jeszcze będziesz moja - powiedział cicho, chowając do kieszeni niewielką karteczkę.



* * * 


Do północy pozostało zaledwie kilkadziesiąt sekund. Wzięłam kieliszek szampana i śladem pozostałych gości wyszłam na taras. Spojrzałam w niebo... Było całkowicie zachmurzone. Gdzieniegdzie w oddali było już słychać pierwsze wybuchy fajerwerków. Nagle rozległo się głośne odliczanie.
- Kolejny popaprany rok za tobą Alice - szepnęłam, kiedy wybiła północ i upiłam łyk szampana. Poczułam czyjś oddech na swojej szyi. 
- Nie wiem, czego miałabym ci życzyć... "Szczęśliwego Nowego Roku" jest takie banalne. A może powodzenia w skokach?
- Nie potrzebuję niczego oprócz ciebie - powiedział wprost do mojego ucha, czym wywołał przyjemny dreszcz na moich plecach.
- Przecież ci mówiłam... Żadnych obietnic - odwróciłam się, aby dostrzec jego twarz. - Bardzo boli? - zapytałam.
- Nie - odpowiedział, odgarniając za ucho niesfornie opadający na twarz kosmyk moich włosów.
- Idę zadzwonić do Emilie i rodziców - powiedziałam i ucałowałam go w policzek. - Dobranoc Manuel. 




Garmisch-Parteknirchen, 01.01.2014 r.


Poprawiłam zsuwające się z nosa okulary przeciwsłoneczne. Pierwszy dzień nowego roku był dosyć ciepły i słoneczny. Przed chwilą zakończyła się seria próbna i właśnie zaczął się konkurs. Spiker podał nazwisko niemieckiego zawodnika, którego przeciwnikiem miał być zawodnik z Austrii. Kiedy Markus pojawił się na belce, mocno zacisnęłam kciuki. Austriak o nazwisku Kraft okazał się jednak lepszy. Drugą parą w noworocznym konkursie byli Fettner i Kofler. Wciąż przed oczami miałam sytuację z poprzedniego wieczoru... Niepanujący nad sobą, pijany Andreas i jego atak na Manuela. Mocno zacisnęłam powieki, aby nie pozwolić łzom wydostać się zewnątrz. Poczułam mocne szturchnięcie w plecy. Otworzyłam oczy i zerknęłam za siebie. Ujrzałam ładną wysoką blondynkę o idealnej figurze, którą podkreślał dopasowany błękitny płaszczyk. Pochylała się przy zapięciu od buta, cicho klnąc. 
- Bardzo panią przepraszam - powiedziała, kiedy zauważyła, że na nią spoglądam i uśmiechnęła się przepraszająco.
- Nic nie szkodzi - odpowiedziałam. Odwróciłam się w stronę zeskoku. Manuel właśnie podchodził do lądowania. Wynik go chyba usatysfakcjonował. Stanął przy bandzie i czekał na skok Koflera. Jak się okazało chwilę później, drugi z nich okazał się lepszy. Uścisnęli sobie dłonie, ale wyraźnie było widać w ich oczach wzajemną niechęć i złość. Młodszy z nich wodził wzrokiem po kibicach. Mogłabym zaryzykować stwierdzenie, że szukał właśnie mnie.


Do zakończenia konkursu pozostało jeszcze zaledwie kilku zawodników. Słońce zaszło za chmury i zrobiło się chłodniej. Opuściłam zajmowane dotychczas miejsce i ruszyłam w stronę stoiska z ciepłymi napojami. Zamówiłam herbatę z pigwą i odebrawszy plastikowy kubeczek z parującą cieczą, postanowiłam już nie wracać do sektora przeznaczonego dla kibiców tylko zostać nieopodal domków skoczków. Omal nie zostałam staranowana przez uradowanego Geigera.
- Jadę do Innsbrucka! Taaaak! - krzyknął zadowolony.
- Wcale prawie mnie nie przewróciłeś - powiedziałam z ironią.
- O pardon Ally! - uśmiechnął się, mrużąc śmiesznie oczy.
- No dobrze, dobrze - odpowiedziałam. - Aaa... Gratuluję! - zawołałam jeszcze za nim.
Wzięłam łyk herbaty, momentalnie czując rozchodzące się ciepło po moim ciele. Konkurs właśnie dobiegł końca, o czym poinformował spiker. Zwyciężył Thomas Diethart, tuż przed Thomasem Morgensternem i Simonem Ammannem. Z tego, co zdążyłam wyłapać, w serii finałowej było tylko czterech Niemców, więc ani Sophie ani trener Schuster zachwyceni nie będą.
- Mogę ci zająć chwilę Alice? Chciałbym porozmawiać.
- Czy my mamy o czym rozmawiać Andreas? - zapytałam, patrząc mu w oczy.
- Chciałbym cię przeprosić...
- Nie mnie powinieneś przepraszać - przerwałam mu.
- Chciałbym cię przeprosić  - kontynuował - za wszystko. Początek naszej znajomości nie należał do złych, ale wszystko, co miało miejsce potem chciałbym wymazać z pamięci. Ten prawie pocałunek... Wiem, to był błąd, jednak wszystko, co wtedy powiedziałem to prawda. Wczorajszego dnia powinienem się wstydzić i tak właśnie jest. Wypiłem trochę za dużo i jakoś tak wyszło. Ja... Ja byłem po prostu zazdrosny - wypowiedział, wlepiając wzrok we własne buty.
- Zazdrosny? - zapytałam cicho.
- Zazdrosny o to, że byłaś z nim. Widziałem jak rozmawiacie, tańczycie... Jak się całujecie. On tak bardzo cię skrzywdził, a ja boję się o ciebie i nie chcę abyś ponownie cierpiała. Wtedy w Oberstdorfie kiedy cię ujrzałem coś się we mnie zmieniło i trwam w tym nadal. Zdaję sobie sprawę, że gadam jak zauroczony nastolatek i tak się trochę czuję. Wiem też, że nie powinienem się narzucać i obiecuję, że tego nie zrobię. Ale chcę być przy tobie tak po prostu. I błagam cię, nie karz mnie swoją obojętnością, bo naprawdę źle się z tym czuje. Nawet nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo chciałbym się cofnąć do tej kawiarni w Oberstdorfie i sprawić, aby wszystko co miało miejsce potem się nie wydarzyło.
- Z czasem doszłam do wniosku, że każdy zasługuje na drugą szansę. Nie zmarnuj jej... - powiedziałam, a Andreas odetchnął z widoczną ulgą.
- Nie zawiedziesz się.
- Ostatnio przyjęłam też zasadę, aby nie obiecywać czegoś, czego nie jest się pewnym.
- Wszystko przed nami - zapewnił. - Obiecałaś mi, że spotkamy się w Ga-Pa. Liczyłem na jakąś kawę i dobre ciastko ewentualnie. Co ty na to? - zapytał.
- Właściwie to... - zawahałam się, kiedy w przy domku Austriaków dostrzegłam Manuela i jakąś uwieszającą mu się na szyi blondynkę. Wydawała mi się znajoma. Czy to nie była ta, która na mnie wpadła? - Właściwie to możemy iść - odpowiedziałam, siląc się na uśmiech.





______________________________________________________

Oczywiście jestem na siebie wściekła, bo rozdział miał się ukazać
w zeszłym tygodniu, ale ostatnie dni były dosyć zakręcone i się nie wyrobiłam.

Nie wiem, czy wspominałam, ale lubię takiego "gniewnego" Andreasa ^^
Ciut tutaj poplątałam, ale spokojnie... Jeszcze to ogarniam!

Muszę Wam przypomnieć o tym, że koniec tego opowiadania zbiega się 
z zakończeniem Turnieju Czterech Skoczni.

Teraz zabieram się za dziewiętnastkę u Iwony.
Fanki Sabiny serdecznie zapraszam, bo panna Janik nie zamierza 
ułatwiać życia głównej bohaterce. 





Gratulacje dla naszego Mistrza Polski - Kamila Stocha,
a także AZS'u Zakopane! :)




W piątek już pierwszy konkurs LGP
Fajny skład AUT'ów, Manuel będzie :D
Jednak bez pana ze zdjęcia :(




DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE KOMENTARZE :>










19 komentarzy:

  1. bardzo fajny rozdział :) mam nadzieję, że Ally da szansę Manuelowi :) a czy na następny rozdział też będziemy musieli tak długo czekać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem.. Za każdym razem nawalam :(
      Ale tym razem naprawdę postaram się dodać szybciej, bo chciałabym zakończyć to opowiadanie do końca wakacji, ale nie wiem jak mi to wyjdzie.

      Mimo wszystko proszę o uzbrojenie się w cierpliwość i wybaczenie mi tej zwłoki :)

      Usuń
    2. po takim rozdziale wszystko wybaczam :)

      Usuń
  2. jak to tylko do końca TCS? :( no nie! kolejne, jedno z lepszych opowiadań i się tak szybko kończy :( ja nie chcę! zwłaszcza dlatego, że dotyczy Manuela :>
    Kofi w złej odsłonie prezentuje się doskonale :p zobaczymy co z tego wyniknie ^^
    pozdrawiam i czekam na kolejny :)
    Angelaa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, taka kolej rzeczy... Coś zawsze się kończy ;)

      Dziękuje i pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Świetny rozdział :) Fajnie, że Kofler ją przeprosił za swoje zachowanie. Nie wiem co tu jeszcze pisać :D Po raz pierwszy xD Pozdrawiam i weny :* Zapraszam dziś na Matt'a :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie wyobrażam sobie tego co może siedzieć w głowie Kofiego. Ja równiez go takiego lubię , sama nie wiem do końca dlaczego ^^ Rozdzał świetny, mam nadzieje , że Ally da jeszcze jedną szanse Manu...w końcu prawdziwa miłość nigdy nie umiera :) Czekam na następny ;* Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego, co siedzi w głowie Koflera, to ja również chyba sobie do końca nie wyobrażam :D Ale jak napisałam powyżej - jeszcze to w miarę ogarniam.

      Dziękuje, pozdrawiam ;*

      Usuń
  5. Nie, nie, nie! Ja się nie zgadzam, nooo :( Jak mnie strasznie ten Kofler drażni ;D Alice mówi 'nie', a ten dalej swoje. I będzie jakieś intrygi tu wprowadzał!
    Czy ja coś przegapiłam, czy jeszcze nie wiadomo kim jest Dziunia pomagająca Koflerowi?
    Btw, strasznie ciekawi mnie wątek Seva i Sophie? Będzie jakaś sekundka dla nich? ;D
    Team Fettner całym sercem! Czekam na następną część ;)
    buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rose to taka nowość, więc więcej o niej w następnym rozdziale.
      W sumie nie myślałam o wątku tylko o Sophie, ale obiecuję, że coś dodam!
      Dziękuje, pozdrawiam ;*

      Usuń
  6. Jak nawet lubię Andiego, tak tu za cholercię go nie cierpię! Parszywy głupek, będzie się uciekał do podstępów baran jeden? Jeszcze jakaś flądra gotowa mu pomóc się napatoczyła. Czuję, że Manu nie będzie miał łatwo ;C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podstęp zawsze wychodzi na wierzch, nieprawdaż? ;D
      Dziękuje za komentarz ;*

      Usuń
  7. Jak nawet lubię Andiego, tak tu za cholercię go nie cierpię! Parszywy głupek, będzie się uciekał do podstępów baran jeden? Jeszcze jakaś flądra gotowa mu pomóc się napatoczyła. Czuję, że Manu nie będzie miał łatwo ;C

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak! Niechże Ona da Mu szansę ! Po LGP chyba nic mnie do Niego nie zniechęci hehe a co do Koffiego proszę niechże się opamięta. Amen.

    OdpowiedzUsuń
  9. jestem tutaj z lekkim opóźnieniem za co bardzo Cię przepraszam! jakoś umknął mi ten rozdział chociaż już następny mi się pojawił na 'dashboardzie' o.O
    co do rozdziału: Kofler jest taki fałszywy! ta ostatnia scena też była fałszywa, ugadał się z tą blondyną ;/ nie lubię go już! XD jestem za Manuelem chociaż tak bardzo ją zranił, ale widać, że tego żałuje...
    ciarki miałam jak tańczyli, takie awwww <3
    rozdział genialny, uwielbiam jak piszesz!
    pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń