sobota, 25 października 2014

Rozdział 8: "Więc rusz to kościste dupsko i zachowuj się jak mężczyzna."


Bischofshofen,  05.01.2014 r.

- Usiądź sobie. Już chyba obeszłaś całą Austrię wszerz - powiedział Marinus.
- Martwię się po prostu o nią - wyjaśniłam, ciągle nie przestając dreptać po pokoju. 
- Sevi nie jest głąbem.
- Ale mnie uspokoiłeś - zironizowałam.
Zrobiłam jeszcze kilka rundek wzdłuż pokoju, kiedy drzwi się otworzyły i Sophie weszła do środka.
- I jak? - wyrwał się pierwszy Marinus.
- To on wie?!
- Sam się domyślił.
- Jak sam się domyślił?! Przecież prosiłam cię, żebyś nikomu nie mówiła! Jak mogłaś Alice?! - krzyknęła z wyrzutem. 
- Uspokój się Sophie. Marinus znalazł twój test jak był w naszym pokoju w Innsbrucku. 
- Tak było - poparł mnie Kraus. 
- No ale jak poszło? Jak zareagował Freund? - dopytywałam się. 
Blondynka usiadła na łóżku i podciągnęła nogi pod brodę, zalewając się łzami.
- Co ci ten kretyn powiedział?! - wrzasnął Niemiec. 
- No o to chodzi... Chodzi o to, że nic! Nic nie po... Powieeeedziaaaał... 
- Jak nic?
- No nic - podciągnęła nosem. - Przyszłam do tego pieprzonego pokoju, powiedziałam najdelikatniej jak mogłam, a ten stał jak kołek, potem wziął kurtkę i wyszedł. On mnie znienawidzi Alice! - ponownie z jej oczu popłynęły łzy.
- Połóż się Sophie, odpocznij. To teraz ci zrobi najlepiej.
- Ale nie mogę, muszę iść na odprawę techniczną. 
- Niczym się nie martw, właź pod kołdrę. Jakoś cię wytłumaczymy - odpowiedział za mnie Marinus. Założyłam kurtkę i buty, pożegnałam się z przyjaciółką i wyszliśmy z pokoju. 
- Nie odbiera - powiedział Marinus, chowając telefon do kieszeni.
- Gdzie on mógł pójść?
- Może siedzi u któregoś z chłopaków?
- Wątpię, ale chodźmy to sprawdzić. 
Następne pół godziny spędziliśmy razem z Krausem na przeszukiwaniu hotelu. Freund jednak przepadł jak kamień w wodę. 
- Musiał wyjść gdzieś na miasto.
- Ile tutaj może być pubów, klubów czy czegoś w tym rodzaju?
- Nie wiem - powiedział, drapiąc się po głowie.
- Jak to nie wiesz?!
- Ja tu tylko skaczę! 
- Przepraszam... Ponosi mnie - powiedziałam, przytulając się do Niemca. - Wytłumaczmy Sophie przed Schusterem i chodźmy się rozejrzeć, zanim blondasek zrobi coś głupiego.



* * *


- O której macie się spotkać? - zapytał Morgenstern, biorąc gryz jabłka. 
- Gregora nie ma? - rozglądnął się po pokoju.
- Poszedł gdzieś z Hayboeckiem. 
- O 20 pod Rote Bar.
- Jesteś pewny, że dobrze robisz?
- Nie mam innego wyjścia, Thomas. 
Gdyby chodziło wyłącznie o niego, najprawdopodobniej nie zawracałby sobie tym głowy. Ale w tej grze głównym pionkiem była Alice, a on nie mógł pozwolić, aby ponownie cierpiała, ponownie przez niego. Obrał sobie cel, który musi spełnić. Od jego powodzenia zależy wszystko, czyli pewna drobna brunetka, jego cały świat. 
- Pomożesz mi? 
- Co miałbym zrobić? - zapytał Morgenstern, wyrzucając ogryzek do kosza stojącego obok. 
- Podsłuchałem, że Kofler ma się spotkać z Rose w Rote Bar o 19. Pójdziesz tam i dowiesz się o czym rozmawiają. 
- Ale jak ja mam to zrobić?
- Wierzę, że dasz radę, Morgi. Nie zapomnij tylko o tym - powiedział, wskazując na iPhone leżącego na łóżku.


* * *

- Marinus...  - potrząsnęłam Niemca za łokieć. - Czy to nie jest Freund? - wskazałam na jakąś postać toczącą się przed nami.
- Mariiiiii... Morduchno ty moja... O i Aliśśś...
- Ale się urządził - cmoknął z dezaprobatą Kraus. - Chodź przyjacielu, idziemy do hotelu.
- Nigdzie nie idę! N-i-e  i-d-ę! - powiedział, a na potwierdzenie swoich słów usiadł na chodniku.
- Taki stary, a zachowuje się jak dziecko... Wstawaj, bo sobie tyłeczek odmrozisz gwiazdeczko.
- Dziecccko? To wy wiecie, że ja w ciąszzy jestem?! 
- Nie ty, tylko Sophie, baranie! Ty się tylko zachowujesz jak totalny bachor. Nie sądziłem, że to kiedyś powiem, ale dorośnij Severin! Będziesz ojcem i musisz wziąć odpowiedzialność za to dziecko. Więc rusz to kościste dupsko i zachowuj się jak mężczyzna.
- Będę ojcem... - szepnął i zaczął pokracznie wstawać z chodnika. Pomogliśmy mu z Marinusem i jakoś udało nam się odholować go do hotelu. Po drodze cały czas powtarzał jak mantrę, że będzie ojcem. Zrobiło mi się cieplej na sercu i zaczęłam wierzyć, że ta sprawa będzie miała jeszcze dobry finał.
- Marinus... A jak nas Schuster zobaczy? - zapytałam, kiedy przemykaliśmy przez hol hotelu.
- Nie zobaczy. Od jakichś... - spojrzał na zegarek - Od jakichś piętnastu minut jest na kolacji.
Wepchnęliśmy pijanego Freunda do windy, następnie udało nam się także dotrzeć do ich wspólnego pokoju. Marinus ściągnął mu kurtkę i buty, a Severin padł jak kłoda na łóżko i już po chwili było słychać głośne pochrapywanie. 
- Jak my go postawimy jutro na nogi? - zapytałam, wskazując na blondyna.
- Na początek zimny prysznic i mocna kawa, ale spokojnie, mam jeszcze inne sposoby, skuteczne sposoby. Czegoś się nauczyłem w tej kadrze - powiedział, puszczając "oczko". - 
Zostaje nam jeszcze modlitwa o to, aby Koivurancie poszło gorzej... Bardzo gorzej. Ale podobno na kacu całkiem nieźle się skacze.
- Błagam cię, postaw go jakoś na nogi, a jutro już ja się nim zajmę... A to nie będzie przyjemne - dodałam i wyszłam z pokoju. Od razu skierowałam kroki do naszego pokoju, aby zobaczyć jak trzyma się Sophie. Zawsze była silna, tryskała radością i optymizmem, ale te ostatnie dni totalnie ją przybiły. Przez te wszystkie lata odkąd się poznałyśmy, nie widziałam jej tak przygaszonej.
- Alice, zaczekaj! 
Przystanęłam i odwróciłam się. Andreas... Uśmiechnęłam się niemrawo i wydusiłam z siebie ciche: "hej"
- Mieliśmy razem gdzieś wyskoczyć. Pamiętasz? 
- Tak, tak, pamiętam.
- To co? Idziemy? - zapytał, posyłając mi uśmiech, który w Oberstdorfie prawie zwalił mnie z nóg.
- Ale tak teraz, zaraz?
- A na co czekać? - zaśmiał się.
- Daj mi dziesięć minut.
- Dobrze. Czekam w holu. 


* * *

Siedział przy jednym ze stolików w Rote Bar i przyglądał się zdjęciu na swoim telefonie - Kofler podający Rose woreczek z białym proszkiem. Uśmiechnął się lekko. Czuł bowiem, że ta sprawa zakończy się po jego myśli. Widząc jak blondynka powraca do stolika, szybko schował telefon do kieszeni.
- Przepraszam cię. Dzwoniła moja mama, musiałam odebrać - wytłumaczyła się. Posłał jej tylko uśmiech. Dobrze zdawał sobie sprawę, że nagłym rozmówcą Altenger był Kofler. - Na czym skończyliśmy?
- Może dokończymy naszą rozmowę w jakimś ustronniejszym miejscu? - zaoferował. 
- Co masz na myśli?
- Mój hotelowy pokój powinien być odpowiedni.
Droga do hotelu nie zajęła im długo. Zamówili czerwone wino i udali się do pokoju, który de facto Fettner dzielił z Koflerem. Rozmowa płynęła sprawnie, a cztery ściany hotelowego lokum co chwilę wypełniały się perlistym śmiechem blondynki. Nie zauważył nawet, kiedy zawartość jej kieliszka znalazła się na jego błękitnej koszuli i dżinsach.
- Przepraszam cię, Manuel. Zapiorę ci to, więc może nie pozostanie plama - oznajmiła, uśmiechając się przepraszająco. 
- Dam sobie radę. Wracam za sekundkę - oznajmił i zniknął za drzwiami łazienki. Szybko wyjęła telefon i wystukała krótką wiadomość. Schowała smartphone'a z powrotem i jednym zwinnym ruchem pozbyła się sukienki, pozostając jedynie w bieliźnie. Delikatnie rozmazała swoją krwistoczerwoną szminkę i potargała włosy.
- Zapowiada się ciekawie panie Fettner - szepnęła sama do siebie.


* * *


- Nie warto kończyć tak miło rozpoczętego wieczoru. Wszyscy zmyli się na karty do Krafta, więc zapraszam do mnie, obejrzymy coś. Co ty na to?
- Powinnam wrócić do Sophie. Nie czuła się najlepiej jak wychodziłam.
- Wzięła pewnie jakieś proszki i śpi. Nie daj się prosić - powiedział Andreas, robiąc minę smutnego szczeniaczka.
- No dobrze - zgodziłam się dla świętego spokoju. 
Otworzył drzwi i przepuszczając mnie w drzwiach, weszliśmy do środka.
Na jednym z łóżek siedziała ta blondynka, która wpadła na mnie kiedyś podczas konkursu. Widząc nas szybko przykryła się kołdrą. 
- Będziesz musiała mi jakoś wynagrodzić tą... Co ty... Alice?! - z łazienki wyszedł Manuel, prezentując się jedynie w samych bokserkach. Zaśmiałam się nerwowo, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. - Alice...
- Chodźmy stąd Alice - powiedział Andreas, łapiąc mnie za rękę.
- Puść mnie! - krzyknęłam.
- Ale...
- Nie zbliżaj się do mnie Andreas! 
Szybko skierowałam się do swojego pokoju. Bezszelestnie otworzyłam drzwi i jak najciszej tylko się dało, położyłam się do łóżka. Moje policzki momentalnie stały się wilgotne. Wiedziałam, że ten Turniej Czterech Skoczni to zły pomysł. Wiedziałam, że nie powinnam wracać do przeszłości. Tak bardzo mnie zranił, obydwaj mnie zranili. Nie wybaczę im tego.




Bischofshofen,  06.01.2014 r.

- I jak Freund?
- Kilka sprawdzonych metod wujka Marinusa i Sevuś jak nowy! 
- Rozmawiał z Sophie?
- Eeeee... Już nad tym pracuję! - oznajmił Kraus i pobiegł w kierunku szatni. Naciągnęłam kaptur na głowę i skierowałam się w stronę jednego z sektorów.
- Alice, zaczekaj! - dobiegł mnie głos Manuela, ale mimo to szłam dalej. - Zaczekaj! Słyszysz? Musimy porozmawiać.
- Nie mamy o czym rozmawiać - powiedziałam dobitnie, nie zatrzymując się.
- To, co zdarzyło się wczoraj to nie to, na co wyglądało - mówił, krocząc za mną. - Rose to była Koflera. Dogadali się, aby mi zaszkodzić. Chcieli mnie wpakować w narkotyki i doszczętnie zniszczyć to, co jest między nami.
Zatrzymałam się.
- Nie obchodzi mnie to. Jestem z Marinusem i tylko jego kocham. 
- Kłamiesz - powiedział dobitnie, spoglądając mi w oczy. Próbowałam zgrywać silną i najwyraźniej mi się udało, sądząc po jego minie. - A nasza rozmowa, sylwester? To dla ciebie nic nie znaczyło? - zapytał w wyrzutem.
- Udawałam. Rozumiesz? Udawałam. Marinus o wszystkim wiedział. Chciałam się na tobie odegrać. Chciałam, abyś cierpiał tak jak ja kilka lat temu. Jesteś dla mnie jedynie wspomnieniem z przeszłości.
- Ale...
- Nie kocham cię Manuel. Zrozum to i daj mi spokój!
Spojrzałam ostatni raz na niego i pobiegłam w stronę mojego miejsca. I chociaż obiecałam sobie, że już nigdy nie będę płakać przez żadnego faceta, łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Przepłakałam cały konkurs, ściągając na siebie mnóstwo ciekawskich spojrzeń. Ostatni raz podciągnęłam nosem, kiedy wokół skoczni rozbrzmiał austriacki hymn i ruszyłam na poszukiwania Sophie. Mijając tłumek dziennikarzy wokół Schlierenzauera boleśnie się z kimś zderzyłam.
- O Ally! Dobrze, że na ciebie wpadam.
- O co chodzi Severin? - zapytałam zachrypniętym głosem.
- Stało się coś? - spojrzał na mnie uważnie, a ja pokiwałam tylko przecząco głową. - Bo wiesz... Wczoraj się trochę wygłupiłem, ale to tak ze szczęścia. Bardzo się cieszę, że Sophie jest w ciąży. Strasznie mi na niej zależy, no a teraz także na naszym maluszku. Myślisz, że jej się spodoba? - zapytał, wyciągając z torby malutki żółty kombinezon narciarski z napisem "Freund". - Nie sądziłem nawet, że w sklepiku z pamiątkami takie cuda mają. 
Momentalnie poczułam jak moje oczy znowu robią się wilgotne. Nie wierzyłam, że Niemca stać na takie słowa. Przytuliłam go mocno do siebie i odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że Sophie będzie szczęśliwa.
- Idź to niej - szepnęłam.
Odszedł, a ja obserwowałam jak zmierza w kierunku mojej przyjaciółki.
- Będą z niego ludzie - obok mnie pojawił się Kraus. Uśmiechnęłam się tylko, widząc jak Sophie tonie w uścisku Freunda. - Wracajmy do hotelu - szepnął Marinus, obejmując mnie ramieniem. 




Gdzieś pomiędzy Bischofshofen
a Innsbruckiem, 6.01.2014 r.

Siedział gdzieś z przodu autokaru, wpatrując się w ciemności za szybą. Nie mógł uwierzyć w to, co mu powiedziała. Przecież widział, jak reaguje na każde jego słowo, na każdy jego dotyk. Przecież sama przyznała, że go kocha. A teraz? Teraz wracał na kilka dni do domu zupełnie pozbawiony sensu życia. Łudził się, że te kilka wspólnych dni coś zmieni, że może spróbują coś razem stworzyć. Kochał ją, kochał ją jak wariat nieprzerwanie od pierwszego dnia, w którym ją spotkał. A ona? A ona najzwyczajniej w świecie perfidnie się na nim odegrała. Miała do tego prawo, ale ciągle nie mógł uwierzyć, że była w stanie coś takiego zrobić. Widział, jak zareagowała poprzedniego wieczora na Rose. Czuł, że zależy jej na nim. Udało mu się zdemaskować Koflera, nic nie stało na drodze do jego, do ich szczęścia. Jednak los bywa przewrotny, a ona już nigdy nie będzie jego.


* * *


Dotknął dłonią opuchniętej wargi. Buzowała w nim złość, złość do siebie, do Fettnera, do Morgensterna, do Rose, a nawet do Alice. Nic nie poszło po jego myśli. Wracał do domu nie z tarczą, a na tarczy. W tak beznadziejny sposób został zdemaskowany przez Manuela i Thomasa. I chociaż jego plan wydawał się idealny, to taki się nie okazał. Był pokonany. Stracił szacunek, przyjaźń i szansę na miłość. Z Alice już nie rozmawiał, bo nie miał o czym. Nie potrzebował jeszcze większego upokorzenia. Czuł się pusty. Spojrzał na przód pojazdu i zdał sobie sprawę, że nie tylko w jego życiu coś nieodwracalnie się skończyło. 



Monachium, 8.01.2014 r.

- Jest pani zdecydowana?
- Tak. Gdzie mam podpisać?






"Każda droga w pewnym miejscu się rozwidla.
Obieramy różne drogi myśląc, że kiedyś się spotkamy.
Widzisz jak ktoś coraz bardziej się oddala.
To nic... Jesteśmy dla siebie stworzeni. W końcu się spotkamy..."









_______________________________________________________________

I takim cudem, moje kochane, dobrnęłyśmy prawie do końca.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że strasznie Was zawiodłam z czasem,
ale naprawdę ostatnio było ciężko.

Postaram się, abyście na epilog nie musiały czekać tak długo 
jak na ósemkę. Miałam co prawda kilka wersji epilogu, 
ale już prawie jestem zdecydowana na jedną z nich.

Jak myślicie? Jak to się skończy?