piątek, 11 kwietnia 2014

Prolog: "Nikt nie będzie robił idiotki z Alice Weißenberg!"



Innsbruck, 28.03.2004 r.  



Miasto tonęło w mroku. Wracałam powoli od Lisy, wdychając wiosenne powietrze. Nie śpieszyło mi się specjalnie do domu. Emilie w Monachium, rodzice u znajomych, a wizja siedzenia w pustym domu nie działała na mnie pobudzająco. Równie dobrze mogłam zostać jeszcze u przyjaciółki, ale umówiła się z chłopakiem, a ja nie chciałam zabierać jej cennego czasu. 

Na ulicy było pełno ludzi. Jedni wyglądający na śpieszących się, drudzy na szwendających się bez celu, inni radośni, jeszcze inni smutni. Każdy z inaczej zapisanym przeznaczeniem. 
Do naszego domu została mi nieduża odległość. Niespodziewanie usłyszałam za sobą gwizdnięcie i czyjeś przyspieszone kroki. W pierwszej chwili zignorowałam to, ale z każdym kolejnym pokonywanym metrem, ktoś zbliżał się do mnie. Uciekać, a może stawić czoła zagrożeniu? W głowie miałam tysiące myśli. Bałam się. Jednak zdecydowałam się odwrócić. Było ciemno, a latarnia znajdująca się obok nie umożliwiała ujrzenia twarzy nieznajomego. Jedno było jasne, był pod wpływem alkoholu, co dało się łatwo wyczuć. 
- Taka ładna dziewczynka, a tak sama spaceruje. Jeszcze cię ktoś skrzywdzi. 
- Auuć! - złapał mnie mocno za nadgarstek, a drugą ręką zaczął błądzić po moich plecach - Puść mnie, bo zacznę krzyczeć! 
Jego ręka z moich pleców momentalnie powędrowała na usta, zakrywając je. Bałam się, cholernie się bałam. Wiedziałam, że muszę działać i uciekać czym prędzej. Co mogłam zrobić? Nie zastanawiając się dłużej, kopnęłam go w krocze. Jednak to nie zdało się na wiele. Tylko go jeszcze bardziej rozwścieczyłam. Jego dłonie zacisnęły się wokół mojej szyi. Kiedy następnie jedną z nich przeniósł na moje udo, zebrałam się w sobie i głośno zaczęłam krzyczeć.
Spoliczkował mnie.
- Zamknij się idiotko! Chyba nie chcesz, żeby stała ci się krzywda?
W duchu modliłam się, żeby znalazł się ktoś, kto usłyszał mój krzyk i zechciałby mi pomóc. Jego ohydne łapska dotykały mnie. To było okropne.
- Ej! Puść ją! Słyszysz? Dzwonię na policję.
- Spadaj chłopczyku.
Mocne szarpnięcie, jedno uderzenie i mój oprawca leżał powalony na ziemi. 
- Nic ci nie jest? Wszystko w porządku?
- Tak.
Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydobyć. Byłam strasznie roztrzęsiona.
- Nie bój się. Nic ci nie jest? Ten cham nic ci nie zrobił? Może potrzebujesz pomocy lekarza?
- Nie. Mógłbyś odprowadzić mnie do domu?
- Tak, chodźmy. 





Innsbruck, 14.07.2005 r. 



Dzień moich dziewiętnastych urodzin świętowałam z kilkoma znajomymi, Lisą, Emilie i z nim - moim największym skarbem, darem od Boga. Rok temu ten nieszczęsny marcowy wieczór wcale nie był taki nieszczęsny. Ta cała przykra historia ma dobre zakończenie. Poznałam go - bruneta o cudnych brązowych oczach - mojego wybawiciela, który od tamtego dnia zagościł w moim sercu. Staliśmy się niemal nierozłączni. Spędzaliśmy ze sobą każdą wolną chwilę. Przez jego pasję mieliśmy niewiele czasu dla siebie, ale szanowałam to, bo wiedziałam jak bardzo to kocha. 



Goście już wychodzili, żegnałam wszystkich, dziękując za prezenty i za to, że przyszli. Lisa i mój chłopak zostali na górze, aby jeszcze świętować ze mną ten dzień, a Emilie wyszła do sklepu, bo zamierzała przyrządzić nam jeszcze swoje popisowe danie. 

Po cichu wbiegłam po schodach na górę, chcąc ich nastraszyć. Trochę kiepski pomysł, ale humor mi dopisywał. Nie wiem czy było to spowodowane dobrym towarzystwem, czy raczej stężeniem alkoholu we krwi. Ostrożnie otworzyłam drzwi i myślałam, że śnię. Byli tam, oboje. Prawie pozbawieni ubrań. Całowali się, tak łapczywie i zachłannie. Dotykała go, mojego chłopaka. Dotykała go w taki sposób, w który ja nigdy bym się nie odważyła. Zresztą on nie był jej dłużny. Zapomniał o mnie? Była piękna. O wiele ładniejsza ode mnie. Nie przypominała karykatury kobiety tak jak ja. Ona też o mnie zapomniała? Mogła mieć każdego, a musiała być właśnie tu i teraz z nim? Nie docierało do mnie to, co widzę. Powinnam przerwać tą żenującą sytuację. Wściec się. Przecież właśnie dwie najważniejsze osoby w moim życiu burzyły mój mały świat. A może to zdarzało się częściej, a ja dawałam się tak łatwo oszukiwać?
Po moich policzkach spływały słone łzy, a ja wciąż oszołomiona szłam w kierunku łazienki potykając się o własne nogi. Napuściłam wody do wanny. W szafce poszukałam tabletek. Były jakieś przeciwbólowe i nasenne. Zażyłam zawartość obydwu opakowań i wszedłszy do wanny, zanurzyłam się w wodzie. Była lodowata. Tak samo jak serce tej przeklętej dwójki. 





Jakiś czas później...



Powoli otworzyłam oczy. Oślepiła mnie biel sufitu. Rozejrzałam się dookoła... szpital. Dlaczego? I wtedy znów przed oczami miałam tą przerażającą sytuację, która była dla mnie ciosem w serce. Żałowałam, że się nie udało. Po chwili drzwi się otworzyły, a ja szybko przymknęłam oczy.

- Co ty najlepszego narobiłaś Alice?
Emilie. Ponownie otworzyłam oczy i zaczęłam płakać. 
- Oni.. oni niech mi się nie pokazują na oczy. - powiedziałam do siostry, wskazując na fałszywą dwójkę, która pojawiła się właśnie w drzwiach.
Jak oni mieli czelność w ogóle tutaj przychodzić. Myśleli, że nic nie wiem, że nadal będą mogli się pieprzyć i oszukiwać naiwną Alice Weißenberg? Nikt nie będzie robił idiotki z Alice Weißenberg! 




Monachium, 14.08.2005 r. 


Dokładnie miesiąc od moich urodzin, dokładnie miesiąc od tej zdrady...

Wyjechałam z rodzicami do Emilie do Monachium. Zaczynam "nowe życie".






_________________________________________________________

Moje "nowe dziecko". Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu.
Swój udział w fabule będą mieć skoczkowie, jeszcze nie powiem Wam jacy,
ale może już się powoli domyślacie :P
Zachęcam do czytania i komentowania :)







18 komentarzy:

  1. Ciekawie się zaczyna ,nie powiem :) Wydaje mi się,że ten brunet o brązowych oczach to nie kto inny jak Maciejka nasza :D Ale pewna 100% nie jestem :P Ale w 99,9%. Czekam niecierpliwie na rozdział pierwszy i zapraszam na nowy u mnie :) Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zero Polaków :D Jak na razie :P
      Dziękuje za komentarz, pozdrawiam :*

      Usuń
  2. Świetny początek! Ciekawe czy uda jej się ułożyć sobie życie w Monachium, czy uda jej się zapomnieć o swoim chłopaku, który dopuścił się zdrady i to z jej najlepszą przyjaciółką! Hmm... wydaję mi się, że będzie to Austriak... mam małe przeczucie, że może być to Fettner. Mam rację? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miało to zostać małą tajemnicą jak na razie, ale tak, to On :)
      Dziękuje za komentarz ;*

      Usuń
  3. Jeju wiesz, jak ja się ucieszyłam widząc w bohaterach tego pana? Tak, ja już wiem kto to i zapewne wszyscy wiedzą. Dlatego zaczęła czytać ten prolog zapartym tchem no, bo ja mam straszny sentyment do Fettiego. Kiedy w pierwszym fragmencie pojawił się ratując Alice z opałów poczułam, jakbym się na nowo w nim zakochiwała. On mi się zawsze kojarzył z ratowaniem biednych, zagubionych dziewczyn i to tak idealnie tak do niego przypasowało.
    Kolejny fragment przyniósł niestety ciężki zawód dla mojego serduszka, bo ten Anioł Stróż okazał się jednak zwykłym dupkiem. Jak mogłeś, Manu? Nie dziwię się Alice, że chce zacząć nowe życie, w końcu dwie najważniejsze osoby w jej życiu wyrządziły jej najgorszą krzywdę, jaką kiedykolwiek mogła 'oberwać', a skoro to Monachium to wyczuwam też mały wkładzik w to wszystko Niemców. Tylko kto? na to pytanie może na razie nawet nie będę próbować odpowiadać tylko pokornie poczekam na ciąg dalszy, a może w trakcie nawet uda mi się nadrobić to drugie opowiadanie, jeżeli leń we mnie nie wstąpi.
    Czekam na więcej i weny ;*

    ps. Jeśli masz ochotę zapraszam też do siebie.
    http://te-dni-odeszly.blogspot.com/
    http://kiedy-dreczy-cie-bol.blogspot.com/
    http://pamietnik-alkoholika.blogspot.com/
    http://come--little--children.blogspot.com/
    http://rozszyfruj--mnie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że spodobał Ci się prolog :)
      Z chęcią zajrzę do Ciebie.
      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  4. Brunet i brązowe oczy.. Brunet i brązowe oczy... Fettner? ; D (poza tym.. Data urodzenia w bohaterach) Ale z drugiej strony pewnie nie on jedyny się tu pojawi ; ) Czekam niecierpliwie na pierwszy rozdział ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Przewrotne bywają koleje losu.. Najpierw ją ratuje, a potem zdradza i to z jej przyjaciółką! Szkoda, że targnęła się na swoje życie, ale myślę, że siostra pomoże jej stanąć na nogi i zapomnieć o Manuelu. W Monachium zacznie lepsze życie. Tylko, czy on jej na to pozwoli?
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo, Fetti <3
    Kurcze, jak on w ogóle mógł coś takiego zrobić?! Najpierw ratuje ją z opresji, zgrywa bohatera, a teraz coś takiego -.- Zresztą ta pseudo przyjaciółka... Eh, może pochopnie oceniam, ale oboje są siebie warci. Monachium, mówisz? Czyżby mieli pojawić się niemieccy skoczkowie? ;)
    Pozdrawiam cieplutko i życzę wesołych świąt! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jedyne skojarzenie jakie miałam to chyba Fettner , ale to byłoby za proste!
    Jeden z prologów , które czytało mi się bardzo dobrze , zapowiada się hm .... bardzo ciekawie.
    Oby następne rozdziały były tak fascynujące...
    Zapraszam na :
    http://wiaze-z-toba-codziennosc.blogspot.com/

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  8. ;ooo na prawdę brak mi słów!
    ten blog zapowiada się całkowicie inaczej niż większość blogów o... tym skoczku o którym myślę :D
    ten prolog zachęcił mnie do dalszego czytania i oczekiwania na nowe rozdziały <3
    cudo! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało :)
      Pozdrawiam :))

      Usuń
  9. I jest jak powinno być.
    Ktoś tu się zachował, jak na faceta przystało - idealnie po męsku.
    Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach życie Alice może nie zacznie się układać idealnie (to byłoby za nudne i za proste), ale nabierze tempa i się rozkręci.
    Chociaż on zapewne pojawi się jeszcze nie raz.
    Manu... opowiadania z nim jeszcze nie czytam, więc się piszę.
    Buziaki i pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń