sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 3: "Jesteś zmienny jak wiatr w Kuusamo..."


Oberstdorf, 28.12.2013 r.

- Pojebało cię stary? - wykrzyczał Andreas, łapiąc się za krwawiący nos.
- Miałeś mi pomóc odzyskać jej zaufanie, a tymczasem rozkochujesz ją w sobie.
- Nikogo w sobie nie rozkochuję! Alice to wspaniała kobieta, a ty jesteś naprawdę totalnym idiotą! Nie rozumiem jak mogłeś ją zdradzić z jej najlepszą przyjaciółką?
- Ale jak... Skąd ty... - Manuel wydawał się być wyraźnie zdziwiony.
Kofler zaśmiał się ironicznie.
- Myślałeś, że nic mi nie powie? Naprawdę jesteś naiwny Manu.
- To nie ja jestem naiwny, naiwne były te wszystkie laski, którym zrobiłeś wodę z mózgu! Więc nie powinieneś mnie oceniać.
- Boisz się, cholernie się boisz... 
- Niby czego? Ciebie? - prychnął. 
- Tego, że Alice się we mnie zakocha, że nigdy już nie spojrzy na ciebie. Ja pokazałem jej się z dobrej strony, a ty już czasu nie cofniesz.
- Przeze mnie się już wycierpiała, teraz twoja kolej, tak? Znam cię dobrze Andreas. Jesteś zmienny jak wiatr w Kuusamo... Alice będzie kolejną zabawką, tak jak Mirjam, Michaela, Paula, Natalie...
- Zmieniłem się - przerwał starszy z Austriaków, nerwowo zaciskając pięść.
- Zmieniłeś się? - zapytał Manuel, głośno się śmiejąc. - Czekaj... Ile ja to już razy słyszałem?
- Na twoim miejscy martwiłbym się o to, jak zareaguje Pointner, kiedy dowie się o tym - powiedział, wskazując na swój stłuczony nos. - I tak już jesteś na wylocie z kadry. 
- Na twoim miejscu martwiłbym się jak zareaguje na wieść o twoim nowym romansie. Znowu się zaczną balangi, spóźnienia, spadek formy. Już cię Schlierenzauer ani Loitzl kryć nie będą. Nie masz na co liczyć! Jeszcze zobaczymy, kto szybciej wyleci z kadry, ja czy ty.
- Śmieszny jesteś. To koniec naszej umowy!
- Koniec? 
- Teraz mogę się zbliżyć do Alice, skoro ty nie masz u niej najmniejszych szans.
- Myślisz, że jak jej opowiem ze szczegółami o naszym planie, to nadal będzie chciała utrzymywać z tobą jakiekolwiek relacje? Teraz to ty jesteś śmieszny!
- A myślisz, że ci uwierzy? - zaśmiał się. - To nie ja zniszczyłem jej życie, ale za to ja pomogę jej je odbudować na nowo.
Andreas posłał koledze z kadry triumfatorski uśmiech i udał się do łazienki.
- To się jeszcze okaże Kofler! - wycedził przez zęby Manuel. 


Gdyby ktoś przed dziewięcioma laty powiedziałby mu, że przez lata nie będzie mógł zapomnieć o ślicznej, zielonookiej brunetce najpewniej w świecie wyśmiałby go. Spotkanie tej kruchej, delikatnej dziewczyny zmieniło jego dotychczasowy świat. Już nie skoki były najważniejsze i jedyne w jego życiu, pojawiła się jeszcze ona. To dzięki niej jego świat nabrał nowych, optymistycznych barw. To ona swoim czułym uśmiechem przeganiała wszystkie czarne chmury. To ona omal przez niego się nie zabiła. Owszem, kochał ją jak wariat, ale tego, co wydarzyło się tego pamiętnego dnia, w dodatku w jej urodziny nie zapomni do końca życia. To wtedy on dla niej zginął. Zachował się jak idiota, jak skończony idiota. Jak w ogóle mógł zbliżyć się do Lisy? Jak mógł zapomnieć o niej, o swojej małej, kochanej Alice? I chociaż do niczego wtedy nie doszło, wyrzutów sumienia nie potrafił zagłuszyć. Próbował się z nią skontaktować i chociaż to niezbyt możliwe wytłumaczyć ze swojej głupoty, ale jej rodzice uniemożliwili mu kontaktu, tłumacząc się tym, że nie chce go widzieć, a oni nie potrafią mu pomóc. Tylko Emilie - jej siostra wykrzyczała mu w twarz, co o nim myśli. Nie były to miłe słowa, ale podziałały na niego jak zimny prysznic. Odsunął się w cień, pozwolił odejść miłości. Nie widział jej przez lata, jedyne co mu pozostało, to wspomnienia i ich wspólne fotografie. Nie potrafił, nie chciał zakochać się w żadnej innej. Spotykał się, co prawda z różnymi kobietami, ale żadna nie była nią. Żadna nie potrafiła sprawić, że jego dusza się śmiała, tak jak to było przy Alice.
Kiedy spotkał ją tutaj w Oberstdorfie, dostrzegł nikłe światełko w tunelu. Chciał czym prędzej podbiec do niej i złożyć na jej ustach pocałunek, wkładając w niego całą swoją tęsknotę i miłość. Nie mógł... Jej oczy przepełnione były żalem. Poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej. Potem pojawił się Kraus, a ból spowodował, że ledwo oddychał. Zacisnął dłonie w pięści. Chciał przerwać to, co właśnie odbywało się na jego oczach. To jego Alice i nikt nie miał prawa jej tknąć. Potem tak po prostu odeszła, a on stał w tym samym miejscu, nie mogąc się ruszyć. To było dla niego za wiele. Najchętniej zostałby tam i zaczął płakać jak mały chłopiec, któremu koledzy z piaskownicy zabrali zabawki. Jednak zjawił się Andreas. Chwilę później mieli omówiony ten genialny plan. Nie był on skomplikowany. Wydawać by się mogło, że totalnie infantylny i w ogóle nic z tego nie wyjdzie. Boski Kofler, amant i uwodziciel miał niby przypadkowo zapoznać się z Alice. Szybka znajomość i równie szybkie i bolesne porzucenie. A kto zjawia się później? Manuel! Istne deja vu przeszłości, tylko zakończenie miałoby być inne. Właśnie miało... Cała ta nieskomplikowana umowa wymknęła mu się spod kontroli. Zauważył jej roześmiane oczy, kiedy mówiła o starszym Austriaku. Zazdrość wzięła górę. Nie wytrzymał. Wypowiedział słowa, które nigdy nie powinny opuszczać jego ust. Poczuł jej dłoń na swoim prawym policzku. Nie przeszył go ból, poczuł ciepło jej dłoni. Jej dotyk był ukojeniem. A potem jego pięść wylądowała na nosie kadrowego kolegi. Nie powinien, przecież tamten nic takiego właściwie nie zrobił, ale on nie mógł przyjąć do wiadomości, że jego Alice mogła być z innym, a na pewno nie z Andreasem. Znał go i nie mógł pozwolić na to, aby znowu ktoś skrzywdził brunetkę. Wystarczająco się wycierpiała. Zachował się bezmyślnie, jeden cios mógł spowodować, że dziewczyna więcej na niego nie spojrzy. Cały ten głupi plan wziął w łeb. Kofler nie odpuści kolejnej ładnej buźki, ale on także nie odpuści. 

Ruszył w kierunku dużej walizki w kolorze granatowym, aby wyjąć z niej kurtkę. Natknął się na szalik, jej szalik. Był jego jedyną, oprócz zdjęć, pamiątką po niej. Woził go ze sobą wszędzie, na każde zawody. Tylko dzięki temu niewielkiemu skrawkowi ciepłego brązowego materiału wierzył, że jeszcze kiedyś ich drogi ponownie się pokrzyżują.



Następnego dnia...

Przemyłam twarz zimną wodą, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze. Wyglądałam potwornie. Zapuchnięte od płaczu, zaczerwienione oczy, w których regeneracji nie pomogło nawet te dwie godziny snu. Poprzedni dzień uplasował się w czołówce jednych z najgorszych dni w moim życiu. 
- Wyglądasz jak zdjęta z krzyża... Powiedz, co się stało? - zapytała Sophie, kiedy wyszłam z łazienki.
- Nic się nie stało - próbowałam wysilić na uśmiech, ale bezskutecznie. 
- Przecież widzę, a poza tym słyszałam, jak płakałaś w nocy. To przez Koflera, tak? Zaraz pójdę do niego i uszkodzę mu te jego ładne ząbki!
- Zwariowałaś?! - szybko zareagowałam. - W końcu wygarnęłam wszystko Manuelowi.
Moja przyjaciółka otworzyła aż usta ze zdziwienia.
- Nie wierzę... - powiedziała, siadając na brzegu łóżka.
- Jak wyszłaś z Severinem na miasto, poszłam do Andreasa do pokoju, ale... Ale otworzył mi Manuel... Zaczął coś mówić, że gram na dwa fronty, coś o jakiejś Mirjam, o Andreasie... Ja... Po prostu nie wytrzymałam - opowiedziałam, ponownie zalewając się łzami.
- Ciii... Jestem z tobą i wszystko będzie dobrze Ally - mówiła, przytulając mnie mocno. - Nie pozwalam ci już więcej płakać! Rozumiesz? - pokiwałam głową, ocierając łzy z policzków. - A teraz ubierz się, zrób się na bóstwo i idziemy na śniadanie, na które i tak już jesteśmy ciut spóźnione.
Poszłam za radą przyjaciółki, doprowadziłam się do porządku i zeszłyśmy na śniadanie. W rogu dużej sali dostrzegłam Austriaków, a zwłaszcza jego. Całe szczęście, że Niemcy siedzieli od nich daleko. Zajęłam miejsce przy stole pomiędzy Andreasami i nalałam sobie kawy do filiżanki.
- Coś ty taka niewyraźna Alice? - zapytał Wank.
- Ally się dzisiaj trochę źle czuje - odpowiedziała za mnie Sophie, na co tylko pokiwałam twierdząco głową. Nie miałam ochoty na nic do jedzenia, dopiłam jedynie kawę do końca i wstałam od stolika. 
- Idę się przewietrzyć - powiedziałam do Sophie. 
Będąc przy drzwiach prowadzących z restauracji do holu usłyszałam, jak ktoś mnie woła.
- Zaczekaj Alice.
Odwróciłam się powoli i ujrzałam Koflera.
- Boże... Co ci się stało Andreas? - zapytałam wystraszona, spoglądając na jego opuchnięty nos.
- Nieważne - odpowiedział wymijająco.
- Czy to on?
- To naprawdę nieistotne... Zechciałabyś może wybrać się na spacer?
- Skoczę tylko po kurtkę...


- Bardzo boli? - zapytałam, kiedy usiedliśmy na jednej z ławek niedaleko hotelu. 
- Nie - odparł, siląc się na uśmiech. - To naprawdę nic takiego.
- Właściwie dlaczego to zrobił? 
- Nie rozmawiajmy o tym. 
- Proszę, powiedz mi...
- Nie jestem idealnym człowiekiem Alice... Mam opinię podrywacza, ale tak naprawdę szukam miłości. Nie wyobrażasz sobie, jak to jest, kiedy wracasz po zawodach do pustego mieszkania, gdy nie ma nikogo przy tobie. Wydawało mi się, że w Mirjam będę mógł się zakochać z wzajemnością. Jednak jej zależało tylko na pieniądzach i innych korzyściach wynikających z tego, że jestem dosyć znanym sportowcem. Zresztą z poprzednimi dziewczynami było tak samo. Wczoraj z Manuelem chciałem spokojnie pogadać, aby nie wygadywał ci nie wiadomo czego na mój temat, ale widzisz jak to się skończyło... - ujął mnie za zimne dłonie i spojrzał w oczy. - Wczoraj już podczas tego przypadkowego zderzenia z tobą zrobiło mi się dziwnie ciepło na sercu, tak jakbyśmy się naprawdę znali od dawna i nie byli sobie obojętni. Jesteś wyjątkową kobietą Alice - powiedział, przybliżając się do mnie.
- Nie! - prawie krzyknęłam, kiedy jego twarz znalazła się stanowczo zbyt blisko mojej. Wyrwałam dłonie z jego uścisku, wstałam z ławki i pobiegłam w stronę hotelu. 


- Coś ty taka zdyszana Ally? - zapytała Sophie. Towarzyszyła, a w zasadzie chyba pilnowała skoczków, którzy odbijali piłkę na parkingu przed hotelem. 
- Co? Ja? Nie nic... 
- Jakaś dziwna jesteś... Tutaj niedaleko serwują wyborne naleśniki, idziemy? 
W odpowiedzi pokiwałam tylko głową.
- Ejj.. A mnie nie zabierzecie dziewczyny? - zapytał zawiedziony Karl.
- Nie zapominajcie też o mnie! - momentalnie obok nas zjawił się także Wellinger.
- A ja? - zawołał pogodnie Wank.
- Naleśniki? Idę z wami! - no nie, jeszcze Freund. - Tylko Richardowi trzeba powiedzieć. 
- A po co nam niby Richard? - oburzył się Geiger.
- A po to żebyś się pytał! - wytknął mu język starszy z blondynów.
- To w takim razie trzeba jeszcze Krausa zawołać! - powiedział Wank.
- To ja po niego pędzę! - zaoferował drugi z Andreasów. 
Stałyśmy z Sophie trochę na uboczu od grupki skoczków i po cichu się od nich oddaliłyśmy. Zanim zdecydowaliby się w końcu wybrać do tej restauracji, długo by jeszcze trzeba było na nich czekać. Tak przynajmniej zjadłyśmy w spokoju, ale trzeba było wracać do hotelu i jechać na skocznię.

Skoczkowie pakowali swoje manatki do busa.
- Jak mogłyście pójść beze mnie? - oburzył się Karl, kiedy nas dostrzegł.
- Kilka naleśników i z twojej ładnej sylwetki byłyby nici Karluś - przymilała się do niego Sophie. 
- I tak zraniłaś moje serduszko - odpowiedział, robiąc minę smutnego szczeniaczka.
Tylko się zaśmiałyśmy i pobiegłyśmy do naszego pokoju.
Zabrawszy kilka najpotrzebniejszych rzeczy, ponownie wyszłyśmy z hotelu i zajęłyśmy miejsce w busie. 


Sophie chodziła zadowolona po terenie obiektu. Liczyła, że Niemcy pokażą się dzisiaj z jak najlepszej strony. Właśnie zaczynała się seria próbna, a ona musiała udać się do gniazda trenerskiego. Tak więc zostałam jedynie w towarzystwie niemieckich skoczków, którym nie udało się zakwalifikować. 
Seria próbna minęła sprawnie. Byłam zajęta rozmową z Geigerem i Eisenbichlerem, że nawet nie zauważyłam, kiedy cała pięćdziesiątka skoczków zdążyła oddać swoje skoki. 
W przerwie zostałam jednak sama, bo moi towarzysze podążyli do swoich karowych kolegów.
- Możemy chwileczkę porozmawiać Alice? - usłyszałam za plecami. Odwróciłam się powoli. To on, to znowu on.
- Chyba nie mamy o czym rozmawiać.
- Proszę... Pozwól mi się wytłumaczyć.
- Wytłumaczyć? A z czego? Z tego, że zniszczyłeś moje życie, czy z tego, co zrobiłeś Koflerowi? 
- Wtedy z Lisą do niczego nie doszło. 
- Do niczego nie doszło, tak? To już nie jest moja sprawa. Jesteś... Jesteście dla mnie nikim. Chyba już ci powiedziałam, abyś zapomniał, że kiedykolwiek mnie znałeś. Daj mi spokój i daj spokój Andreasowi. 
- On cię skrzywdzi Alice...
Zaśmiałam się histerycznie. 
- On mnie skrzywdzi? A to dobre... A ty mnie niby nie skrzywdziłeś? Te wszystkie kłamstwa, czułe słówka, wiecznie razem.. Już nie pamiętasz?
- Chociaż bardzo pragnę, ale czasu nie cofnę. Nie przywiązuj się do niego, błagam cię Alice.
- Co cię to obchodzi?! To nie twoja sprawa! 
- A właśnie, że moja! Nie rozumiesz, że ciągle cię kocham? Nigdy nie przestałem. Nawet nie wiesz, jak to jest budzić się codziennie ze świadomością, że już nigdy nie będę miał cię okazji przytulić czy pocałować. Kocham cię, proszę cię... Spróbuj mi to wszystko wybaczyć.
Stałam jak wryta. Ja też ciągle go kochałam, ale po tym wszystkim nie byłabym w stanie mu tego wyznać. To wszystko za bardzo bolało.
- Nic nie powiesz? 
Rozpłakałam się i sama nie wiem, kiedy się do niego przytuliłam. Biło od niego takie ciepło, a od jego perfum kręciło mi się w głowie. 
- Kocham cię i nie chcę żyć bez ciebie - mówił, ciągle trzymając mnie w ramionach.
- Ja tak nie potrafię.. - wyszeptałam cicho, uwalniając się od niego i tak po prostu uciekłam.


Siedziałam na jakiejś ławce, gdzieś za szatniami skoczków, zalewając się łzami.
Nie mazgaj się! Bądź do cholerny silna Alice!
Otarłam łzy rękawem kurtki i byłam gotowa ruszyć z powrotem w poprzednio zajmowane miejsce, kiedy do moich uszu dobiegł głos spikera: „A na belce startowej pojawił się właśnie Andreaaaas Kofleeeeer!”
Nogi odmówiły mi posłuszeństwa i z powrotem opadłam na ławkę, wybuchając płaczem. Dlaczego to właśnie mi los nie sprzyja? Dlaczego właśnie ja nie mogę być tak po prostu beztrosko szczęśliwa? Zawsze pod górkę…
- Alice… Nie płacz, proszę cię… - usłyszałam czuły szept Manuela. – Jesteś cała rozdygotana i zmarznięta – powiedział, okrywając mnie szalikiem.
- Czy to…
- Tak, to twój szalik. Zostawiłaś go kiedyś u mnie. Teraz stał się czymś na wzór talizmanu, który przypomina mi o tobie.
- Manuel posłuchaj… Nadal nie jesteś mi obojętny pomimo tego, co się stało, ale ja nie potrafię z tobą być. Pożegnajmy się tu i teraz – oznajmiłam, przytulając się do niego.
- Czyli to ma być to pożegnanie? – zapytał.
- Tak – zdjęłam szalik, wciskając go w dłonie Austriaka. – Zapomnij o mnie, a ten szalik… Najlepiej go wyrzuć.
Ominęłam Manuela i skierowałam się w kierunku wyjścia z terenu skoczni.
- Pamiętaj, że i tak zawsze będę na ciebie czekał! - usłyszałam jeszcze za plecami.












_______________________________________________

Ajj... Długa ta przerwa, za długa.
Wybaczcie <3
Koniec roku szkolnego się zbliża, ocenami martwić się już nie muszę,
jest naprawdę dobrze.
Teraz postaram się pisać częściej i nie robić aż takich przerw :)


We wtorek urodzinki naszego kochanego Manuela.
Oczywiście jak najlepsze życzenia dla niego <3




PS. Co byście powiedziały drogie czytelniczki na nowe 
opowiadanie w roli głównej z Morgim?

Oczywiście dopiero po zakończeniu historii Iwony lub Alice :P


CZYTASZ? 
ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD :)









20 komentarzy:

  1. Jestem! :)
    przyznam szczerze, że pomimo zachowania Manuela w przeszłości to ja mu kibicuje :) bo jeśli znowu byliby razem to by znaczyło ze Manu się zmieniłby na lepsze, że zasłużyłby sobie na wybaczenie Alice :)
    jesli chodzi o Koflera to chyba troche mu nie ufam... moze z powodu opinii jaka o nim krąży, moze z powodu tego ze postanowil 'odbic' kumplowi dziewczyne, no nie wiem...
    anyway, czekam na nowy rozdzial, mam nadzieje ze bedzie juz niedlugo ;>
    ps. bardzo sie ciesze ze spodobaly Ci sie przygody Tyśki, Michiego i spółki :) co do Bawarczyka to moge obiecać że jeszcze kilka razy zamieszam tak żebyście na pewno nie wiedziały kto to ;)
    pozdrawiam i duzo weny zycze ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak miło, że ktoś kibicuje Manuelowi :)

      Co do tego Bawarczyka to ciekawość mnie zżera, ale poczekam cierpliwie ;D

      Pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. hej, dopiero co dotarłam i nadrobiłam wszystko. Powiem tak, dokonałaś cudu, ale kupiłaś mnie tym opowiadaniem. Jest świetne. A druga sprawa to mam nadzieję, że Kofi nic nie odwali, bo chyba osobiście się do niego przejdę i poprawię mu nos :D Pozdrawiam i proszę informuj mnie na blogu http://zagraj-ze-mna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszy mnie to, że Ci się podoba :)
      A co do nosa Koflera to poprawiaj śmiało ;D

      Dam znać jak coś się pojawi, pozdrawiam ;*

      Usuń
  3. Genialne :) Jestem ciekawa, jak potoczą się losy bohaterów, czy Alice może jednak wybaczy dla Manuela. Ogółem, świetny pomysł na opowiadanie. Czekam na kolejny rozdział, pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział :3 Ty tak świetnie opisujesz te jej uczucia :3 Chciałabym tak samo kiedyś :) Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział :) Pozdrawiam i weny :* A mam małe pytanie? Ty nie lubisz siatkówki? Bo dałam ci kiedyś linka do opowiadania o Michale Winiarskim i nie zajrzałaś. Nie pogniewam się jak nie będziesz czytać, choć bardzo lubię czytać twoje komentarze :) Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie nie przepadam za siatkówką, ale jak kiedyś dopadną mnie nudy to zajrzę ;*

      Usuń
  5. tak to jest jak ktoś powie słowo 'naleśniki' xD
    po mistrzowsku opisałaś uczucia Manuela <3 sama nie wiem co mam już myśleć, widać, że wciąż ją bardzo kocha no ale to nie zmienia faktu że ją zdradził (!) z przyjaciółką.
    Andreas wydaje się taki słodki i czuły, już byłabym skłonna bardziej jemu zaufać niż Manuelowi...
    Alice ma twardy orzech do zgryzienia, że się tak wyrażę :D
    co do stylistyki - staraj się pisać więcej opisów przy dialogach, jak już napisałam, opis przeżyć Manuela przecudny!
    pozdrawiam i czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Och, Manu, Manu.... mimo, że ją zdradziłeś i tak mam nadzieję, że będziesz się starał naprawić to wszystko. Kofler, hm, nie jestem co do niego przekonana, ale może się to zmieni? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko (no może nie do końca) wyjaśni się w następnych rozdziałach :)

      Usuń
  7. Uff…w końcu wolna chwila i po woli nadrabiam zaległości. Cieszę się, że trafiłam do Ciebie. To opowiadanie jest świetne! Widać, że Manuelowi jest naprawdę przykro. Chłopak nadal ją kocha, a i jej nie jest on całkowicie obojętny. Ale całkowicie się jej nie dziwię. Zdrada jest czymś nie wybaczalnym…a do tego Andreas.
    Czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Poryczałam się przez Ciebie... Manuel faktycznie wyszedł na chama, ale takiego wyznania się nie spodziewałam... Popłakałam się od tego zdarzenia z ławeczki... Ja nie mogę się opanować, nic więcej nie wyduszę za co teraz bardzo przepraszam :/
    Zajrzyj do mnie na Polską Ekipę, a w planach jest Andreas Wank :3
    http://ski-jump-love.blogspot.com/
    Pozdrawiam i czekam niecierpliwie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiedziałam, że moje opowiadanie potęguje takie emocje :) Naprawdę bardzo mi miło, jak to czytam. Pozdrawiam ;*

      Usuń
  9. W końcu mam czas do Ciebie wpaść :)
    Podoba mi się to opowiadanie i to jak przedstawiasz Andreasa i Manuela.
    Mam nadzieję, że Manu jakoś postara się naprawić swoje błędy.
    Andreas niech spada na bambus :P
    TEAM MANUEL!! Mimo wszystko :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało, pozdrawiam :)

      Usuń
  10. Bo ja kocham Manuela tak osobiście, jako jedynego z Austria Team, serio i tak samo kocham go tutaj, nawet w takim wydaniu, po mimo tego co zrobił Alii. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również bardzo lubię Austria Team i zawsze im kibicuję, a Manuel razem z Morgim to moi najwięksi ulubieńcy :)
      Pozdrawiam i zapraszam na kolejne rozdziały :)

      Usuń